Z boiska do szpitala. Słodko-gorzkie wspomnienia Marka Koźmińskiego z meczów przeciwko Francji [VIDEO]

Marek Koźmiński fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

W niedzielę Polscy piłkarze rozegrają 17. mecz przeciwko Francji, a stawką będzie ćwierćfinał mundialu. Dotychczasowy bilans to trzy wygrane biało-czerwonych, osiem porażek i pięć remisów. W dwóch meczach, których nie przegraliśmy, wystąpił wychowanek Hutnika Marek Koźmiński.

Polscy piłkarze w marnym stylu, ale jednak wyszli z grupy na mistrzostwach świata w Katarze. Czekaliśmy na to 36 lat, od imprezy w Meksyku. Tamten mundial był odnośnikiem do jeszcze jednego, smutnego dla naszej piłki faktu. Kolejny awans do mistrzowskiej imprezy wywalczyliśmy dopiero w 2002 roku, po 16 latach posuchy, gdy orły Jerzego Engela poleciały na finały do Korei Południowej i Japonii.

Dla młodego kibica jest czymś naturalnym oglądanie reprezentacji Polski w mistrzostwach Europy. Na boiska w Austrii i Szwajcarii (2008) awansowaliśmy w czasie pracy Leo Beenhakkera (po raz pierwszy w historii), cztery lata później mieliśmy zapewniony udział jako jeden z dwóch gospodarzy, w 2016 roku pod wodzą Adama Nawałki odnieśliśmy sukces w eliminacjach i samym turnieju we Francji (ćwierćfinał). Dwa lata temu, gdy mecze odbywały się w wielu krajach, powtórzyliśmy słabe wyniki z 2008 i 2012.

Dwa remisy z Francuzami i kontuzja Koźmińskiego

W kwalifikacjach do Euro 1996 zdobyliśmy tylko 13 punktów w 10 meczach i nie pojechaliśmy do Anglii. W grupie A ustąpiliśmy nie tylko Rumunii (w turnieju nie zdobyła punktu), Francji (drużyna zmieniała się personalnie w czasie eliminacji, w mistrzostwach doszła do półfinału), ale także naszemu południowemu sąsiadowi – Słowacji.

Z Trójkolorowymi, których w eliminacjach i finałach MŚ prowadził Aime Jacquet, dwukrotnie remisowaliśmy. U siebie 0:0 i na wyjeździe 1:1. W Polsce, 16 listopada 1994 roku, podjęliśmy rywali na stadionie Górnika Zabrze, a zdobyty punkt pozwolił nam... wyprzedzić Francuzów w tabeli. Była to dopiero trzecia kolejka eliminacji, które przeciwnicy zaczęli od trzech remisów.

Ponad 15 tysięcy kibiców nie doczekało się bramek, ale nie wiało nudą. Nie minęło 30 minut gry, a dwóch piłkarzy musiało zejść z boiska z powodu kontuzji. Najpierw murawę opuścił Francuz Reynald Pedros, a minutę później Marek Koźmiński. Wychowanek Hutnika, wówczas gracz włoskiego Udinese, rozgrywał dobre spotkanie (m.in. uratował zespół wybiciem piłki z linii bramkowej). Polski obrońca padł jednak ofiarą brutalnego faulu Christiana Karambeu:

„Nasz zawodnik opuścił boisko na noszach i już nań nie powrócił; co gorsza – znalazł się w szpitalu z bolesną raną na nodze”– relacjonował „Przegląd Sportowy”. Koźmińskiego zastąpił Jacek Bąk.

Obrońca ma słodko-gorzkie wspomnienia z krótkiego występu nie tylko z powodu kontuzji. Karambeu nie poprzestał na jednym ostrym faulu i po przerwie sędzia pokazał mu drugą żółtą kartkę za przewinienie na Romanie Koseckim. Mimo gry w przewadze przez całą drugą połowę, Polacy nie potrafili zdobyć bramki.

Woźniak „królem Paryża”

W rewanżu, 16 sierpnia 1995 roku, znów padł remis, ale bramkowy. Bohaterem naszego zespołu został bramkarz Andrzej Woźniak, który obronił wiele strzałów, w tym z rzutu karnego. Gola na Parc des Princes strzelił Andrzej Juskowiak.

„Teraz szansa przed Juskowiakiem! Spóźnił się tam Leboeuf, Juskowiak na wysokości pola karnego, ostry kąt! Gooool! Ach, ach, ach! To jest ta kontra, o której marzyliśmy! Brawo, panie Andrzeju!” – komentował Dariusz Szpakowski.

Gospodarze wyrównali w końcówce po uderzeniu z rzutu wolnego. Marek Koźmiński tym razem nie miał pecha i rozegrał całe spotkanie.