Brazylijskie fajerwerki, kontrowersja i przełamanie Cracovii. W kolejnym meczu nie zagra aż trzech obrońców!

Kamil Pestka zagrał dobry mecz, ale niepotrzebnie osłabił zespół fot. Krzysztof Porębski
W pierwszym meczu 27. kolejki ekstraklasy Cracovia wygrała po raz pierwszy od 11 lutego i odniosła drugie zwycięstwo w tym roku. Zagranie spotkania ze Stalą Mielec należało do Brazylijczyka Rivaldinho.

W Stali i Cracovii mocno odczuwali głód wygranej, ponieważ oba zespoły w pięciu ostatnich kolejkach zdobyły tylko dwa punkty. Na bardzo trudnym z powodu opadu śniegu boisku większy apetyt na strzelanie goli, ale jednocześnie piłkarską mądrość (prawie do końca) pokazali krakowianie. Po zwycięstwie 2:1 na ich koncie jest 35 punktów (wyprzedzili Stal) i brakuje im już naprawdę niewiele, by przestać oglądać się za siebie i zapomnieć o takim zestawie słów jak „ryzyko spadku”.

Wygrana jest tym cenna, że w przyszły weekend na wyjeździe z Wartą Poznań z powodu kartek nie będą mogli zagrać Matej Rodin, Cornel Rapa i Michal Siplak. Wszyscy grają w obronie.



Pasy konkretne i skuteczne. Pokaz techniki Brazylijczyka

Nie trzeba było śledzić poczynań obu drużyn z wielką uwagą, by wiedzieć, kto ma przewagę. Wystarczyło popatrzeć na stroje bramkarzy. To rękawice, a także żółta bluza wraz ze spodenkami Damiana Primela pokryta była błotem zalegającym w polu bramkowym. Mieszaka ziemi i śniegu wkradła się mu nawet w oczy zawodnika gospodarzy i prosił kolegów o ich oczyszczenie.

Do przerwy Primel kilka razy świetnie odbijał pomarańczową piłkę, ale i tak Cracovia pokonała go dwa razy. W 11. minucie z lewej strony huknął Kamil Pestka – siła poszła w parze precyzją i po odbiciu od słupka piłka wpadła do bramki. Byłoby nietaktem, gdybyśmy nie wspomnieli o asystencie. Bardzo dobrze grający Rivaldinho, którego nie przestraszyły zimowe warunki, podał do lewego obrońcy tak zwanym krzyżakiem. Podanie palce lizać! Jego techniczne fajerwerki uprzedziły racowisko kibiców gospodarzy, przez które w drugiej połowie nastąpiła krótka przerwa.

Kontrowersja

W 33. minucie gola strzelił Sergiu Hanka, którzy wykonywał rzut karny. Kapitan Pasów wślizgiem wpakował piłkę do bramki, która zwolniła tocząc się w błocie do bramki po obronie Primela i nie przekroczyła linii całym obwodem. Chrapkę na wykonywanie jedenastki chyba miał Rivaldinho (wykorzystał karnego w ostatnim sparingu z Sandecją Nowy Sącz), który długo trzymał ją w dłoniach, ale ostatecznie przekazał Rumunowi.

Co do karnego, to był to ten z gatunku „miękkich” i „naciąganych”. O tym, że Grzegorz Tomasiewicz nie faulował Cornela Rapy, mówił m.in. komentujący to spotkanie w telewizji były kapitan reprezentacji Michał Żewłakow. Gracz Stali również nie miał wątpliwości. Sędzia Tomasz Wajda nie podszedł do monitora, by na własne oczy obejrzeć powtórki. Widocznie był przekonany, że spotkanie Tomasiewicza z Rapą toczyło się scenariuszem odpowiednim do podyktowania karnego.

Trener Jacek Zieliński zaskoczył zmianami na dwóch kluczowych pozycjach. Miejsce w pierwszym składzie stracili Karol Niemczycki, który po zwolnieniu Michała Probierza został pierwszym bramkarzem (do bramki wrócił Lukas Hrosso) i Pelle van Amersfoort. Holender nie wyszedł od początku dopiero po raz drugi meczu w tym sezonie, wcześniej jesienią w Płocku nie zagrał za kartki. W piątek dopiero w 71. minucie zmienił Jakuba Myszora.

Taktyka i personalia wybrane przez trenera obroniły się. Stal niby próbowała odgryźć się rywalom, ale Hrosso tylko raz (przed przerwą, po uderzeniu Krystiana Gettingera z rzutu wolnego) naprawdę był w opałach. Gola zaś puścił z karnego w doliczonym czasie.

Nerwy na własne życzenie

Pewność co do wygranej Cracovii na kilka minut została zachwiana po faulu Pestki na Mateuszu Żyro. Lewy obrońca w 78. minucie otrzymał drugą żółtą kartkę za niepotrzebne przewinienie w niegroźnej sytuacji i Pasy kończyły w dziesięciu. Goście nie spanikowali i wydawało się, że nie będzie nerwów. Tak było do doliczonego czasu gry, gdy arbiter sprawdził VAR i podyktował karnego za to, że Matej Rodin pociągał za koszulkę Marcina Flisa.

Zadymianie boiska, VAR, karny. Druga połowa trwała bardzo długo i w momencie ostatniego gwizdka na zegarze była 102. minuta.

– Zwycięzców się nie sądzi. Nie był to nasz wielki mecz, bo w tych warunkach byłoby o to trudno. Mamy ważne trzy punkty, które były kluczem w spotkaniu z sąsiadem w tabeli – powiedział Zieliński.

– W końcówce były niepotrzebne nerwy, nasze błędy. Mecz mógł się potoczyć spokojniej. Uznaliśmy, że trzeba coś zmienić w składzie, zaburzyć pewną hierarchię w drużynie. Do tego Pelle w meczu z Piastem wyglądał naprawdę źle, to była końcowka jego choroby – tłumaczył zmiany w wyjściowym składzie.

Stal Mielec – Cracovia 1:2 (0:2)

Bramki: Domański (90.) - Pestka (11.), Hanca (33., dobitka rzutu karnego).


Stal: Primel – Granlund (63. Domański), Żyto, Matras, Flis, Gettinger – Sitek (63. Maj), Kasperkiewicz, Tomasiewicz (85. Czorbażijski), Steczyk (71. Wrzesiński) – Zawada.

Cracovia: Hrosso – Rapa, Jablonsky, Rodin, Ghita, Pestka – Hanca (87. Lusiusz), Hebo Rasmussen, Knap (87. Rakoczy), Myszor (71. van Amersfoort) – Rivaldinho (80. Siplak.

Żółte kartki: Tomasiewicz, Gettinger, Kasperkiewicz, Flis – Pestka, Rapa, Siplak, Rodin.

Czerwona kartka: Pestka (78., za dwie żółte).

Sędziował Tomasz Wajda (Żywiec).