W piątek zespół Kazimierza Moskala podejmie w I lidzę Wartę Poznań, z którą ma obowiązek sobie poradzić. Jednak z drużynami, które nie będą walczyć o czołowe miejsca, już straciła siedem punktów. Czy Biała Gwiazda zmieniła trenera i wielu zawodników, ale nie rozwiązała największego problemu?
Wisła znów traci punkty z teoretycznie słabszymi
Pod wodzą Radosława Sobolewskiego i Alberta Rude Biała Gwiazda potrafiła wznosić się na wyżyny w meczach, których nie była faworytem. Gdy po kilku dniach wracała do ligowej rzeczywistości, kolorowy świat zamieniał się w szary. Czasem było widać, że zawodnicy są mniej zmotywowani. Wygrana na PGE Narodowym w Warszawie miała być dla wiślaków turbodoładowaniem przed finiszem walki o ekstraklasę, a okazała się ostatnim miłym momentem w sezonie.
Dzień przed meczem z Wartą jeden z dziennikarzy zapytał trenera Kazimierza Moskala, czy czasem nie mamy powtórki. Choć dostała dwie bardzo bolesne lekcje, Wisła obroniła się w europejskich pucharach. Zrobiła więcej, niż od niej oczekiwano. W lidze, pamiętając oczywiście o trzech zaległych spotkaniach, ma już dużą stratę do czołówki. Siedem punktów straciła ze Zniczem Pruszków (porażka), Polonią Warszawa (remis) i Kotwicą Kołobrzeg, czyli drużynami, które nie należą do hegemonów rozgrywek. Podobnie było w poprzednich sezonach.
Wisła Kraków. Kazimierz Moskal nie chce porównywać drużyn z poprzedniego i aktualnego sezonu
Trener Moskal podkreśla, że trudno porównywać obecny zespół z poprzednim. – Wiem, że ocena zawsze będzie przez pryzmat wyników, ale sytuacja jest inna. Graliśmy w europejskich pucharach, przyszło dużo nowych zawodników, którzy dołączali do nas w różnym czasie. Albo brakowało im trochę przygotowania, albo mocno odczuwali liczbę rozegranych spotkań. Trudno było znaleźć stabilizację. Jeżeli pracuje się z zespołem przed dłuższy okres, a kadra jest odpowiednia liczbowo i jakościowo, to w pucharach i lidze jest łatwiej. Nasza sytuacja nie była łatwa, nie chcę się silić na porównania zespołów z poprzedniego i obecnego sezonu – mówi 57-latek.
Dodaje jednak, że coś w tym jest, że inny jest odbiór rywalizacji w Europie, a inny na polskim podwórku. – Myślę, że nie dotyczy to tylko zawodników Wisły. W innych klubach też borykają się z takimi problemami. Czasami nie gra się najlepiej, ale udaje się przepchnąć spotkanie. To świadczy o sile drużyny – zauważa. I wraca jeszcze do zremisowanego spotkania w Kołobrzegu: – Trudno sobie wyobrazić, co moglibyśmy jeszcze tam więcej zrobić, bo przebieg meczu i sytuacje powinny zakończyć się bramkami. Niestety tak się nie stało.