Trener Cracovii nie dokonał zmian w składzie po porażce z Widzewem, a zespół odpłacił się zwycięstwem w Kielcach z Koroną. Przed meczem była to pewna niewiadoma, bo trzy dni temu zespół rywali objął Jacek Zieliński.
– Pierwsza myśl po tej informacji? Ucieszyłem się – nie ukrywał Dawid Kroczek. Pasy popsuły debiut swojego byłego trenera, wygrywając w Kielcach 2:0.
Trener Cracovii o debiucie Zielińskiego
– To bardzo dobry trener i ucieszyłem się, że szybko znajduje zatrudnienie na poziomie ekstraklasy. Trzeba szanować te rzeczy, które dokonał. Trafił w dobre miejsce i wierzę, że przyniesie Koronie dużo dobrego. Ten moment nie jest prosty – mówił o nowej misji doświadczonego szkoleniowca, który do Kielc powrócił po 24 latach przerwy. Koronę prowadził w 2000 roku jeszcze w III lidze.
Jedna rzecz mogła zmącić dobry humor i przygotowania Pasów. – Sprawdziliśmy debiuty trenera i ostatni mecz, który przegrał, był… 15 lat temu z Odrą Wodzisław. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy przeciwko nam też będzie tak skuteczny – uśmiechał się trener Cracovii.
Korona niewiadomą
Przyznawał, że przygotowując się do tego meczu, Pasy skupiły się przede wszystkim na sobie. Trudno było przewidzieć, czy kielczanie będą kontynuować myśl starego szkoleniowca, czy Jacek Zieliński postawi na swoją taktykę.
– Pokazaliśmy krótką analizę przeciwnika, ale nie do końca nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Czy Korona wyjdzie w ustawieniu 3-4-3, czy zmieni ustawienie? Nie wiedzieliśmy, dlatego skupiliśmy się na swoich działaniach. Wydaje mi się, że to było ważniejsze – opisywał Kroczek.
Przyznał, że postawił przede wszystkim na regenerację piłkarzy. – Kluczowe dla nas było, aby po meczu z Widzewem być świeżym, wypoczętym, intensywnym – przyznał trener Pasów.
Dawid Kroczek chwalił zespół za działania w ofensywie i skuteczną grę w obronie przy stałych fragmentach gry. Korona miała wiele rzutów rożnych i wolnych w okolicy pola karnego, z których nie potrafiła jednak zrobić pożytku. – Te nasze dorzuty były słabej jakości – nie ukrywał Jacek Zieliński.
Zepsuty debiut Zielińskiego
Trener Korony nie szukał alibi, że jest w klubie od trzech dni, ale przyznawał, że miał spore oczekiwania, związane z debiutem. Wiedział jednak, że będzie trudno. Nie zarzucał swoim piłkarzom braku zaangażowania.
– Graliśmy z sercem, czasem nawet za bardzo sercem, niż głową. Po stronie Cracovii były większe umiejętności piłkarskie, wykorzystali nasze błędy. Takim dopełnieniem tego meczu był niestrzelony rzut karny – przyznawał.
Dodał, że młodemu zespołowi Korony będą zdarzały się wahania formy. Wspomniał czasy w Cracovii, kiedy zaczynając sezon, też miał bardzo krótką ławkę rezerwowych, na której siedzieli juniorzy i piłkarze drugiej drużyny.
– Teraz Cracovia to jeszcze bardziej solidny zespół. Dawid Kroczek ma większe możliwości manewru. Van Buren, Ravas to wartość dodana. Na ławce siedział Rakoczy, brakowało Pawła Jaroszyńskiego i Karola Knapa. Zazdroszczę mu takiej głębi składu – mówił Jacek Zieliński.
Ucieszył się natomiast z miłego przywitania - zarówno przez kibiców, jak i piłkarzy swojej byłej drużyny. – To miłe, ale dzisiaj byłem dla nich wrogiem i chciałem ich pokonać – dodawał.