Manager spod Krakowa pomógł Kuleszy wygrać wybory na prezesa PZPN. Kim jest Piotr Szefer?

Piotr Szefer i nowy prezes PZPN Cezary Kulesza fot. Łukasz Grochala

Cezary Kulesza stosunkiem głosów 92 do 23 znokautował krakowianina Marka Koźmińskiego i przez kolejne cztery lata będzie kierował polską piłką. Na sukces byłego prezesa Jagiellonii pracował pochodzący z Mogilan Piotr Szefer – szef kampanii Kuleszy. Tymczasem prezesa MZPN zabrakło w zarządzie centrali prawdopodobnie po raz pierwszy w historii.

– Miałem pod sobą dwunastoosobowy zespół, podzielony na kilka sekcji: PR, Internet, sprawy logistyczne. Funkcjonowało to bardzo sprawnie – mówi nam 31-letni Szefer.

Cezary Kulesza start w wyborach na następcę Zbigniewa Bońka oficjalnie ogłosił 4 czerwca. Nie było jednak tajemnicą, że poparcie w terenie, w czasie osobistych spotkań z działaczami, zdobył dużo wcześniej. Pracował także jego sztab pod wodzą Szefera, który główne założenia przyjął na początku stycznia. Im bliżej było lata, tym zespół się rozrastał.

Głosowanie zaplanowane na 18 sierpnia okazało się formalnością – na 59-letniego Kuleszę głos oddało 92 ze 116 obecnych na sali delegatów, czyli 79,3 proc. z nich. 50-letni Marek Koźmiński uzbierał zaledwie 20 proc. (poparcie 23 osób).

„Nokaut"

Gdy nikt nie spodziewał się pandemii, która opóźniła wybory prezesa PZPN o rok, murowanym kandydatem na następcę Bońka był Koźmiński – urodzony i wychowany w Nowej Hucie, srebrny medalista olimpijski z Barcelony, reprezentant Polski na mundialu w Korei i Japonii. Od 2012 roku były obrońca m.in. Udinese był wiceprezesem związku u boku „Zibiego”, w pierwszej kadencji odpowiedzialnym za sprawy zagraniczne, a w drugiej za szkolenie.

Można było się spodziewać, że krakowianin będzie miał łatwiej. Jego i Kuleszy start w wyborach można porównać – choć nie jeden do jednego – do kampanii kandydatów na urząd prezydenta kraju, gdy jeden jest przedstawicielem partii sprawującej władzę i mającej dużo większe zasoby. PZPN to potężna machina, która miała pracować dla Koźmińskiego. Nie było tego widać, a w pewnym momencie od swojego współpracownika dystansował się nawet sam Boniek.

„To wygląda jak nokaut i w istocie jest nokautem mając zwłaszcza na uwadze machinę PZPN zaprzęgniętą do promocji własnego kandydata. Ale mówiąc szczerze spodziewałem się jeszcze większej demolki, widząc jak źle i nieudolnie była prowadzona kampania Marka Koźmińskiego” – ocenił na Twitterze Grzegorz Kita, specjalista ds. marketingu sportowego.

Kampania Koźmińskiego nie miała lidera, a organizacja sztabu Kuleszy – zdaniem Piotra Szefera – była dla stronników krakowskiego kandydata dużym zaskoczeniem.

American dream

Kim jest Szefer, jedna z najważniejszych osób odpowiedzialna za sukces Kuleszy? Po raz pierwszy na naszych łamach przeczytaliście o nim w 2014 roku. Jako 14-latek, zupełnie przypadkowo, zaczął być spikierem na meczach lokalnej drużyny w rodzinnych Mogilanach. Później awansował do wyższych lig i zrobił kurs centralny. Szkolenie, które później sam prowadził umożliwiło mu pełnienie tej funkcji na stadionie Cracovii.

Kluczowy dla rozwoju kariery Szefera okazał się rok 2013. To właśnie wówczas stadion Pasów stał się na jakiś czas domem młodzieżowej reprezentacji Polski do lat 21. – Jako spiker z pierwszoligowym doświadczeniem stanąłem wtedy przed sporym wyzwaniem – oprócz prowadzenia meczów młodzieżówki, dostałem szansę, aby zabrać głos podczas pożegnalnego dla Jurka Dudka spotkania seniorskiej reprezentacji z Liechtensteinem – opowiadał LoveKraków.pl

I tak w zawrotnym tempie dotarł na Stadion Narodowy w Warszawie, czyli został spikerem reprezentacji Polski. Pracował także w spotkaniach europejskich pucharów i Euro 2016 pod egidą UEFA oraz turniejach rozgrywanych w Polsce – Euro U-21 i MŚ U-20.

Prawnik i manager

W 2014 roku skończył studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim, by następnie zdać egzamin radcowski. Ukończył z najwyższą oceną studia z zarządzania w piłce nożnej prowadzone przez UEFA na Uniwersytecie w Lozannie. Prowadzi szkolenia z komunikacji w biznesie, technik negocjacji, wystąpień publicznych i budowania zespołu. Pracuje także jako delegat meczowy PZPN i przewodniczący komisji ds. bezpieczeństwa w Mazowieckim Związku Piłki Nożnej.

Od 2016 do 2018 roku był wiceprezesem Małopolskiego Związku Piłki Nożnej ds. regulaminowo-prawnych. Zrezygnował, bo podjął pracę w PZPN na stanowisku specjalisty bezpieczeństwa i organizacji imprez. Nie mógł także przebić się ze swoimi pomysłami wśród małopolskich działaczy tkwiących w dawnych realiach.

Fatalny wynik Ryszarda Kołtuna i wpadka z Januszem Koziołem

Wracając jeszcze do wyborów, członkiem zarządu PZPN z ramienia klubów ekstraklasy ponownie został Jakub Tabisz. Wiceprezes Cracovii znalazł się w tym gremium już na trzecią kadencję.

To koniec dobrych informacji, bo małopolska piłka – kolebka polskiego piłkarstwa – nie będzie miała w zarządzie przedstawiciela w osobie prezesa Małopolskiego Związku Piłki Nożnej. Ryszard Kołtun, o którym ostatnio głośno po publikacjach „Gazety Polskiej” i domniemanej współpracy z SB, uzyskał najgorszy wynik – sześć głosów. Kolejny kandydat miał 24, a drzwi do sali posiedzeń zarządu otwierało 57 głosów poparcia. Tak słabego wyniku, jaki osiągnął Kołtun, nie pamiętają najstarsi związkowi „górale”. Oznacza to, że na Kołtuna nie zagłosowała nawet większość osób popierających Koźmińskiego. Prawdopodobnie poparło go tylko pięciu delegatów z Małopolski i Ewa Gajewska, dyrektor biura zarządu MZPN, która na zjeździe była jedną z dwóch przedstawicielek piłki kobiecej.

Gdy było już jasne, że Kulesza wygra w cuglach, Koźmiński zaczął z nim negocjować. Jak podaje Interia.pl, chodziło o kilka stanowisk, w tym stołek dla krakowianina. Z kolei przewodniczącym komisji rewizyjnej miał zostać Janusz Kozioł, pełnomocnik prezydenta Krakowa odpowiedzialny za sport. Został delegatem na zjazd w Warszawie dzięki temu, że jego kandydaturę w czasie małopolskiego wyborów wystawiła Bronowianka. Nazwiska Kozioła nie było jednak wśród kandydatów. Dlaczego? Jak wcześniej pisał dziennikarz Roman Kołtoń, prezes Kołtun zapomniał Kozioła… zgłosić.

Prezes MZPN zaprzecza, by prowadził jakiekolwiek rozmowy o zgłoszeniu Janusza Kozioła.