Maria z Klinów ma trzy koty, gra na pianinie, rysuje, maluje. Krakowianka przełamała polską niemoc w Tokio

Maria Sajdak fot. ZIS w Krakowie

Na obozach wioślarskich spędza nawet 300 dni w roku, jest absolwentką AGH, przed wyjściem za mąż nosiła nazwisko Springwald, w łódce imponuje spokojem. Maria Sajdak razem z koleżankami z czwórki podwójnej wywalczyła pierwszy medal dla Polski na igrzyskach w Tokio.

Pięć lat temu, 21 sierpnia. W niedzielne popołudnie pod kościołem parafialnym na krakowskich Klinach zgromadziło się kilkadziesiąt osób. Nie zabrakło księdza w sutannie, ale wyjątkowo ludzie nie przyszli na mszę, a powitać Mar, związaną z osiedlem od ponad 20 lat, która w Rio wywalczyła brązowy medal w wioślarstwie. O spotkaniu przypominał duży baner.

Sajdak, wtedy jeszcze Springwald (za mąż wyszła we wrześniu 2019), usłyszała gromkie „Sto lat”, przyjmowała gratulacje i cierpliwie pozowała do zdjęć. Niewątpliwy sukces jeszcze bardziej osłodził biało-czerwony tort.

Fot. Paulina Frączek/LoveKraków.pl
Fot. Paulina Frączek/LoveKraków.pl


W tym roku znów będzie szansa na królewskie powitanie w królewskim mieście. W środę, dwa dni przed 30. urodzinami, krakowianka poprawiła osiągnięcie z Brazylii i przywiezie do domu srebro. Wspólnie z Agnieszką Kobus-Zawojską, Martą Wieliczko i Katarzyną Zillmann dopłynęły na metę tuż za Chinkami, które od początku rywalizacji wioślarek nie miały sobie równych. Stabilny skład Polek i złote krążki na mistrzostwach świata i Europy stawiały je w gronie faworytów do medalu w Tokio. Sport lubi jednak niespodzianki, niektórzy nasi faworyci zawodzili w Japonii, więc niczego nie można było być pewnym.

Chwila zwątpienia

Na szczęście czwórka podwójna złamała polską niemoc i wywalczyła pierwszy krążek dla biało-czerwonych. Sajdak nie kryje, że w pewnym momencie – na krótko – wiara w miejsce na podium była bardzo krucha.

– Gdy wystartowałyśmy i byłyśmy czwarte, to była chwila zwątpienia, ale bardzo krótka i wzięłyśmy się w garść – powiedziała krakowianka Polskiej Agencji Prasowej.

Potem długo płynęły trzecie, by po świetnym finiszu i błędzie Niemek, które zmieniły rytm, finiszować na drugiej pozycji. Reprezentantki miały w Tokio swój talizman – skarpetki z lwami z mistrzostw świata sprzed trzech lat.

– Trzeba przepłynąć dwa kilometry, więc nie można dać z siebie maksimum już na samym początku, bo często płaci się za to na finiszu. Dziewczyny świetnie popłynęły taktycznie, jestem z nich bardzo dumna – mówi LoveKraków.pl Iwona Wójcik-Pietruszka, trenerka AZS AWF Kraków, która prowadzi Sajdak od początku jej przygody z wioślarstwem.

– Cieszę się, że Marysia wróci ze srebrem, bo jadąc na igrzyska z medalem z poprzedniej imprezy, nie chce się wracać ze słabszym wynikiem. To nagroda za pięć lat ciężkich przygotowań, które były jeszcze trudniejsze z powodu koronawirusa czy wypadku Marysi w 2020 roku, gdy w czasie treningu na rowerach poważnie uszkodziła bark – dodaje.

Razem od 18 lat

W piątek Sajdak skończy 30 lat. Pod opieką Wójcik-Pietruszki trenuje w klubie od 18. Nastoletnia Marysia, uczennica SP nr 4 przy ulicy Smoleńsk, wpadła jej w oko podczas jednego z naborów.

– Ja byłam bardzo aktywnym dzieckiem. Lubiłam wychowanie fizyczne, chodziłam do szkolnego klubu sportowego po lekcjach. W ramach zajęć WF-u nauczycielka urządzała wyjścia do klubu wioślarskiego, w którym co roku organizowany jest nabór dzieci. Mieliśmy tam wyścigi pomiędzy sobą. Na koniec tej lekcji trenerka wybrała parę osób – w tym mnie – i zaprosiła nas na trening. I rzeczywiście, na następny dzień przyszłam, jeszcze z koleżanką. Koleżanka już nie trenuje, a ja zostałam i przychodzę dalej – wspominała w rozmowie z kierunektokio.pl.

W sporcie drużynowym liczy się współpraca, odpowiedni dobór składu nie tylko pod względem sportowym, ale i charakterologicznym. Każda z naszych srebrnych wioślarek jest inna. W rozmowie z Onet.pl trener kadry Jakub Urban określił Sajdak jako najspokojniejszą osobą w osadzie.

– To prawda, Marysia jest bardzo fajną osobą do codziennego kontaktu, nigdy nie poprzewracało się jej w głowie. Bardzo pracowita, skromna. Potrafi się zezłościć, gdy coś nie idzie, to normalne w sporcie – mówi Wójcik-Pietruszka.

Maria Sajdak spędza na obozach nawet 300 dni w roku, więc w Krakowie jest gościem. W przerwach od wiosłowania gra na pianinie, rysuje i maluje, ma trzy koty. Choć życie poświęciła dla sportu, nie porzuciła edukacji. Studiowała inżynierię materiałową na Akademii Górniczo-Hutniczej.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Swoszowice