W zimowym okresie przygotowawczym Wisła nie zatrudni wielu nowych piłkarzy, ale próbuje też pozbyć się tych, z którymi nie wiąże przyszłości. Jako pierwszy szeregi 13-krotnego mistrza Polski może opuścić Mikołaj Biegański. Będzie to dobre rozwiązanie i dla zawodnika, i dla klubu.
Mikołaj Biegański odchodzi z Wisły Kraków
Decyzja o odejściu Biegańskiego wydaje się być najlepszym rozwiązaniem dla obu stron. Zawodnik przyszedł do klubu w 2021 roku, ze sporym doświadczeniem w II lidze, z której awansował do wyższej ze Skrą Częstochowa. W ekstraklasie rozegrał dla Białej Gwiazdy 19 meczów (debiutował 31 lipca 2021 roku przeciwko Bruk-Betowi Termalice Nieciecza). Po spadku był podstawowy bramkarzem. Na zapleczu elity uzbierał 30 występów, zagrał także w przegranym półfinale baraży z Puszczą Niepołomice. Kibice mieli do niego uwagi, że najczęściej gra poprawnie, ale nie zdarzają mu się mecze, w których daje drużynie coś więcej. W przerwie zimowej poprzedniego sezonu przegrał rywalizację z Kamilem Brodą, ale bronił na wiosnę, bo jego konkurent miał pecha. Krakowianin najpierw odniósł kontuzję kolana, a potem przyplątała się jeszcze bolesna kolka nerkowa.
Z bramkarza numer jeden stał się trzecim
W tym sezonie Biegański ani razu nie dostał szansy na boiskach I ligi. W większości spotkań wystąpił pozyskany latem Hiszpan Alvaro Raton, a po odejściu trenera Radosława Sobolewskiego między słupki wskoczył Broda. Biegański często nie mieścił się nawet na ławce pierwszej drużyny i jedyne oficjalne występy notował w czwartoligowych rezerwach.
22-latek ma specyficzny charakter, jest człowiekiem dość zamkniętym w sobie. Nie zawsze dobrze odnajdywał się w szatni, odmawiał dłuższych wywiadów dziennikarzom, więc w końcu przestali prosić. Nie było u niego widać, by grą w drugiej drużynie próbował udowodnić, że nie należy mu się pozycja trzeciego bramkarza. Zupełnie inaczej w opinii trenerów do spotkań w rezerwach podchodził Broda, który traktował je jak trampolinę do pierwszej drużyny.