Pasy pokonały 2:0 ubiegłorocznego mistrza Polski i na kolejkę przed końcem zapewniły sibie utrzymanie w elicie. Goście oddalili się od podium i europejskich pucharów.
Gdyby typować wynik tego meczu na podstawie rezultatów obu drużyn z sędzią Damianem Sylwestrzakiem, to bardzo prawdopodobny byłby remis. W trzech wcześniejszych meczach wrocławianina z udziałem Rakowa zawsze był remis 1:1, a Cracovia podzieliła się punktami i przegrała. W niedzielę tryumfowała drużyna gospodarzy, co nie było szczególnym zaskoczeniem. Raków jeszcze nigdy nie wygrał przy Kałuży w ekstraklasie. Ostatnie ligowe zwycięstwo w Krakowie w ich wykonaniu miało miejsce... w 1963 roku, w ówczesnej II lidze. Wygraną Pasów oklaskiwał Aleksander Miszalski, nowy prezydent Krakowa, który od od lat kibicuje Wiśle.
Schematyczny Raków i kontrująca Cracovia
Pod koniec rozgrzewki cały zespół Pasów podszedł pod sektor najzagorzalszych kibiców i wysłuchał kilka słów wsparcia. Piłkarze i trenerzy mówili, że doping bardzo im pomógł zwyciężyć Górnika Zabrze, a teraz na stadion przyszło jeszcze więcej fanów. Krakowianie otworzyli dla swoich fanów także sektor gości (Raków został ukarany zakazem wyjazdowym), ale nie udało im się wypełnić 15-tysięcznego obiektu do ostatniego miejsca. Karnety i bilety kupiło 13 811 osób. To najlepsza frekwencja w tym sezonie.
Mecz rozpoczął się od szybkiego „stempla” Davida Olafssona i żółtej kartki dla lewego obrońcy, który na spotkanie z mistrzem Polski został ustawiony na prawej stronie. Na drugim wahadle został ustawiony Paweł Jaroszyński i po jego dalekim wrzucie z autu szanse na szybkie otwarcie miał Patryk Sokołowski. Piłka spadła na nogę pomocnika nabiegającego w pole bramkowe, jednak nie trafił jej czysto i padła łupem Vladana Kovacevicia. Pięć minut później mecz został przerwany, choć dym z rac odpalonych przez kibiców Pasów nie spowił boiska.
Częstochowianie operowali piłką, starając się znaleźć lukę między ustawionymi blisko siebie gospodarzami. Przewaga gości była wyraźna, ale do przerwy nie zdołali stworzyć nawet namiastki tak dobrej sytuacji, jaką w 5. minucie miał pomocnik rywali. Podopieczni Dawida Kroczka zagrali jak w Poznaniu, czyli maksymalnie uszczelnili obronę i czekali na szanse z kontry. W 37. minucie Pasy wygrały walkę w chaosie. Piłka trafiła do Michała Rakoczego, którego uderzenie po ziemi odbił Bogdan Racovitan. Zagranie obrońcy było zbyt krótkie i padło łupem Benjamina Kallmana, który nie zastanawiał się ani chwili i strzelił dziewiątego gola w sezonie. Po trafieniu Fina kibice rzucili na murawę pluszowe misie, które trafią m.in. do małych pacjentów Dziecięcego Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie-Prokocimiu. Taka akcja, przeniesiona z lodowisk, odbyła się na stadionie Cracovii po raz trzeci.
10 minut po przerwie Pasy podwyższyły po kontrataku. Patryk Makuch wyprowadził sam na sam z bramkarzem Rakoczego i kapitan technicznym strzałem jeszcze przypieczętował utrzymanie swojej drużyny w ekstraklasie. Goście próbowali się jeszcze podnieść – Dawid Drachal ograł na lewej Olafssona i zagrał na 10. metr do Ante Crnaca. Świetnym refleksem popisał się w tej sytuacji bramkarz Lukas Hrosso.
Cracovia – Raków Częstochowa 2:0 (1:0)
Bramki: Kallman (37.), Rakoczy (55.).
Cracovia: Hrosso – Ghita, Glik, Skovgaard – Olafsson (68. Kakabadze), Atanasov, Sokołowski, Jaroszyński – Makuch, Rakoczy (76. Rakoczy) – Kallman (85. Bochnak).
Raków: V. Kovacević – A. Kovacević (63. Pestka), Racovitan, Svarnas – Drachal (84. Myszor), Lederman (68. Nowak), Papanikolaou, Jean Carlos – Yeboah (68. Zwoliński), Koczerchin – Crnac.
Żółte kartki: Olafsson, Kakabadze – Racovitan, Svarnas, Pestka.
Sędziował Damian Sylwestrzak (Wrocław).