Wisła na razie żegna odchodzących piłkarzy, ale pierwszy letni transfer ogłosiła jeszcze w styczniu. W czwartek Jarosław Królewki i Paweł Brożek mogli na żywo zobaczyć Wiktora Staszaka, który z KKS-em Kalisz nie dał rady wyeliminować Wieczystej Kraków w barażach o I ligę.
Oznaczony numerem 15 pojawił się na boisku w 64. minucie w trudnym momencie, gdy jego drużyna przegrywała 1:2. Już za parę dni stawi się w Myślenicach na treningach pod okiem Mariusza Jopa. Z Wisłą związał się do 2029 roku z opcją przedłużenia, a rundę wiosenną dokończył jeszcze w KKS-ie Kalisz, którego był podstawowym zawodnikiem.
Zaczął na ławce
W czwartek, na stadionie Wieczystej, wysłannicy krakowskiego klubu i kibice musieli cierpliwie poczekać, aby zobaczyć nowego zawodnika w akcji. Po meczu szkoleniowiec kaliszan 26-letni Michał Gościniak wyjaśniał swoją decyzję. Postawił w środku pomocy na Rafała Andruszkę ze względów taktycznych. – Bardzo dobrze pressuje, jest aktywny. Taki miałem pomysł na mecz – tłumaczył. Szybko ten wybór obronił się, bo już w 4. minucie Andruszczak wysoko odebrał piłkę, a goście objęli prowadzenie.
– Wiktor jest dobrze wyszkolony piłkarsko. We wcześniejszych meczach stawiałem na niego, bo chciałem dłużej budować akcje, utrzymywać się przy piłce – tłumaczył szkoleniowiec.
Kiedy Staszak wchodził na boisko, kaliszanie przegrywali z gospodarzami 1:2. Potem to on przegrał przebitkę z doświadczonym Pawłem Łysiakiem, po której Wieczysta wyprowadziła szybką kontrę i pozbawiła rywali szans, wbijając gola na 1:3.
– W przerwie padły takie słowa, że była w nas duża wiara, że możemy odwrócić wynik meczu. Początek drugiej połowy wyglądał jednak słabo w naszym wykonaniu. Później parę zmian i ta gra troszkę się poprawiła, ale trzeci gol zamknął spotkanie – nie ukrywa 18-latek.
Pierwszy taki sezon
Defensywny pomocnik rozegrał w tym sezonie 32 mecze, w których dwa razy asystował i złapał cztery żółte kartki. Jest zadowolony, mówi o udanym sezonie, bo pierwszym w seniorskiej piłce, w którym grał tak dużo. – I stanowiłem ważną rolę w drużynie – podkreśla. – Mieliśmy w pewnym momencie duży dołek, ale wyszliśmy z niego i zakończyliśmy sezon w barażach. Zmieniliśmy system, grało wielu młodych chłopaków – podkreśla.
Młodszemu z braci Staszaków (rocznik 2006) szkoda opuszczać cztery lata starszego brata Jakuba, który w KKS-ie Kalisz gra na lewej pomocy. Ale to dla niego duży krok naprzód. – Mam od niego bardzo duże wsparcie, mamy dobry kontakt. Kalisz to moje miasto, tutaj mieszkam z rodziną. Jest ciężko, że muszę odchodzić, ale to ważny krok i bardzo z tego się z cieszę – przekonuje.
Zaskoczony miłym przywitaniem
18-latek był zaskoczony, że został tak miło przyjęty w Krakowie. Po zakończeniu meczu kibice podchodzili do niego, prosili o zdjęcia, pytali się, czy ma już wynajęte mieszkanie. Ma zamieszkać w Myślenicach, bo tam na co dzień trenuje Biała Gwiazda. – Nie spodziewałem się takiego przyjęcia. To było bardzo miłe – nie ukrywa.
Mówi o emocjach związanych z transferem. – Bardziej ekscytacja, niż stres. To dla mnie coś dużego – podkreśla. Sezon drugoligowy był długi, więc po cichu liczy, że będzie mógł parę dni wypocząć. Kiedy rozmawialiśmy, nie wiedział jeszcze, jak będą wyglądać najbliższe dni, wszystko działo się szybko.
– Jak będzie tydzień przerwy, to będzie dużo – śmieje się. 18-latek musi dopiąć wszystkie rzeczy związane z przeprowadzką, więc w poniedziałek 16 czerwca, kiedy treningi zacznie Wisła, jeszcze go nie będzie. – Ale w środę, kiedy wyjeżdżamy na obóz, na pewno już tak – zapowiada.
Oglądał Wisłę
Kiedy wiedział już, że w nowym sezonie będzie grał w Wiśle, oglądał wiele meczów nowych kolegów. Na spotkaniu barażowym z Miedzią Legnica był osobiście na trybunach. – Powinni wygrać – nie ma wątpliwości. Trzymał kciuki za zespół, bo gdyby awansowali, mógły spełnić swoje marzenie o grze w ekstraklasie. – To cel wielu zawodników – przyznaje.
– Bardzo mocno trzymałem kciuki za nowych kolegów. Sam byłem w szoku, że mieli tyle sytuacji i nic nie chciało wpaść – zauważa. Nie ma wątpliwości, że w nowym sezonie będzie liczył się tylko awans. – Mam nadzieję, że Wisła wróci na właściwe tory, na których powinna być – kwituje.