Słabsza dyspozycja Wisły w Niecieczy. „Zagraliśmy zbyt pasywnie”

fot. Krzysztof Kalinowski

Wisła Kraków zremisowała w sobotnie popołudnie z Bruk-Betem Termalica Nieciecza 2:2.

Wisła Kraków w Niecieczy mogła poczuć się niemal jak u siebie, ponieważ ze stolicy Małopolski na stadion „Słoni” wybrało się sporo krakowian. – Dziękujemy za wsparcie naszym fanom. Dzięki nim zdołaliśmy zgarnąć punkt, który trzeba szanować i zaakceptować, ponieważ rywal zagrał bardzo dobry mecz – powiedział po spotkaniu trener Białej Gwiazdy Adrian Gula.

Wisła dwukrotnie przegrywała, ale za każdym razem zdołała doprowadzić do wyrównania. – Uważam, że mecz był bardzo ciekawy. Padły cztery bramki i z obu stron było bardzo dużo sytuacji. W pierwszej połowie Termalica była znacznie lepsza od nas. Graliśmy bardzo pasywnie, nie wykorzystywaliśmy przestrzeni, którą sobie tworzyliśmy. Nie utrzymywaliśmy piłki w taki sposób, jakbyśmy chcieli. Po zmianie stron pomocni okazali się być zawodnicy z ławki rezerwowych. Doceniam to, że drużynie dwa razy udało się doprowadzić do remisu – podkreślił szkoleniowiec.

Piłkarze Wisły nie prezentowali się tak dobrze jak przed tygodniem w meczu z Zagłębiem. Trener Gula podkreślił, że nie ma indywidualnie do nikogo żadnych zastrzeżeń. Podał natomiast kilka innych przyczyn słabszej gry – Przede wszystkim nie przemieszczaliśmy się intensywnie w pressingu. Jakość napastników i ich szybkość sprawiła, że mieliśmy dużo przestrzeni dla graczy w środku pola. A trzecią przyczyną było to, że nie byliśmy zespołem dominującym, utrzymującym się przy piłce, przez co nie mogliśmy zneutralizować silnych stron rywala – wyliczył.

Z niedosytem

Piłkarze Bruk-Betu po powrocie do ekstraklasy przed własną publicznością dwukrotnie już zremisowali. – Czujemy niedosyt. Zasłużyliśmy na zwycięstwo, gdyż w pierwszej połowie po raz kolejny mogliśmy strzelić trzy a nawet więcej bramek. Zdominowaliśmy przeciwnika, byliśmy dobrze przygotowani do meczu. Mądrze zakładaliśmy pressing, zbieraliśmy drugie piłki i płynnie przechodziliśmy z obrony do ataku – mówił trener Termaliki Mariusz Lewandowski.

W drugim z rzędu meczu gracze Niecieczy objęli prowadzenie, ale po przerwie je stracili. – Uczulałem swój zespół w przerwie, by nie było powtórki z meczu ze Stalą Mielec. Spotkanie mogło się podobać, gdyż było w nim wiele dramaturgii. Z naszej strony jest niedosyt, bo mogliśmy w tym spotkaniu ugrać więcej – podkreślił opiekun gospodarzy.

Gol na miarę punktu

Jeden punkt dla Wisły uratował w 90. minucie gol ze stałego fragmentu strzelony przez Macieja Sadloka. – Cieszę się ze zdobytej bramki. Jest to jednak zasługa całej drużyny, która do końca wierzyła w to, że możemy wyjechać stąd z remisem. Strzelony gol to dodatkowy bonus, na który złożyło się wiele czynników - począwszy od dośrodkowania Dora, a skończywszy na dobrym zachowaniu kolegów z zespołu, dzięki czemu miałem szansę celnie uderzyć – zaznaczył cytowany przez klubowe media obrońca Białej Gwiazdy.

Zawodnicy zdają sobie sprawę, że w Niecieczy nie wszystko wyglądało tak jak powinno. – Nie ma co ukrywać, że pierwsza połowa nie była zbyt dobra w naszym wykonaniu. Termalica przeważała i wyszła na prowadzenie, jednak mieliśmy dużo szczęścia, bo tych bramek mogło paść więcej. Drużynie należy się wielki szacunek, bo mimo niekorzystnego rezultatu uparcie dążyła do odrobienia strat. Pokazaliśmy, że jesteśmy jednością, dwukrotnie potrafiliśmy doprowadzić do wyrównania i dopisujemy do swojego konta jeden punkt – podkreślił Sadlok.

REKLAMA
REKLAMA