W piątkowym spotkaniu piłkarze Wisły Kraków nie tylko wygrali z jednym z przeciwników w walce o ekstraklasę, ale po raz pierwszy nie stracili gola pod wodzą Alberta Rude.
Zwycięstwo gospodarzy oznacza, że Miedź traci już do nich pięć punktów. – Przyjechaliśmy z konkretnym planem, by wygrać – nie krył Radosław Bella, trener zespołu z Legnicy. – Mieliśmy swoje okazje, z których niestety nie skorzystaliśmy. Zdecydowanie łatwiej gra się tutaj, gdy jako pierwszemu uda się strzelić bramkę, a myśmy tego nie zrobili – żałował.
Radosław Bella po meczu Wisły z Miedzią
Do przerwy goście nie wykorzystali okazji Wiktora Bogacza i Kamila Antonika. W drugiej połowie wiślacy zmusili ich do głębszej defensywy i zabrakło im wyższego pressingu, by wyjść na połowę gospodarzy. – Z tego wzięła się pierwsza bramka. Druga z tego, co mówiłem przed meczem – że remis by nas nie zadowalał i poszliśmy wszyscy do przodu, tracąc ją w 91. minucie. Szkoda, po przy wykorzystaniu swoich momentów, ten mecz mógł dla nas wyglądać trochę lepiej. Bardzo ważne, że to trochę inna porażka niż w Katowicach. Jest się o co oprzeć, mieliśmy bardzo dużo dobrych momentów. Zwłaszcza sytuacje kopiuj-wklej, które trenowaliśmy na podstawie analizy przeciwnika – tłumaczył Bella.
Albert Rude po meczu Wisły z Miedzią
Choć obaj szkoleniowcy zapowiadali, że chcą zagrać ofensywnie, trener Wisły po ostatnim gwizdku nie krył, że oczekiwał bardziej otwartego meczu. – Był bardzo wyrównany, jednak trochę chaotyczny zwłaszcza w pierwszej połowie. Musimy dużo pracować, by być bardziej opanowani i nie tracić łatwych bramek. Drużyna wykonała świetną pracę jeśli chodzi o opanowanie, by zdobyć ważne dla nas trzy punkty – ocenił Albert Rude.
Hiszpan podkreślił, że do ostatniej części rywalizacji, gdy padły dwa gole, zespół czuł wsparcie obecnych na trybunach 17 tysięcy fanów. Był też zadowolony ze współpracy Szymona Sobczaka z Angelem Rodado w ataku. – W pierwszej połowie nie mogliśmy z tego wyciągnąć maksimum, ponieważ zbyt łatwo traciliśmy piłki. W drugiej było więcej dokładności i wykorzystaliśmy ich kooperację, dochodziliśmy do sytuacji – mówił.
Cieszył się, że zespół odpowiednio kontrolował emocje. – Nareszcie udało się też zachować czyste konto. Naszą filozofią jest atakowanie jak największą liczbą zawodników, co jest niebezpieczne, bo można stracić gola. Główne zadanie to strzelić o jedną bramkę więcej od przeciwnika, ale rozumiem, że w meczu z bezpośrednim rywalem bardzo ważne jest, by nie stracić.