Choć Cracovia jest niepokonana od siedmiu meczów i strzela wiele goli, nie ściąga na stadion większej liczby kibiców. Niedzielny mecz z Wartą Poznań oglądało najmniej osób w tym sezonie. – Chodzą stali bywalcy, brakuje nowego narybku, bo nie ma strategii, a pojedyncze sukcesy to za mało – przekonuje Tomasz Siemieniec, były piłkarz i kierownik pierwszej drużyny.
Każdy mecz sezonu 2021/2022 według oficjalnych danych podawanych przez klub gromadził na stadionie przy ulicy Kałuży ponad sześć tysięcy widzów (z fanami rywali). Najwięcej – 6836– przyszło obejrzeć remis z Górnikiem Zabrze. Najmniej – 6029 – niedzielną wygraną z Wartą Poznań. Średnia z pięciu spotkań to 6471,8 widzów. Można napisać, że Pasy są w tym sezonie gospodarzem na szóstkę, ale tak nie jest. Ani razu mogący pomieścić 15 tysięcy osób obiekt przy Błoniach nie wypełnił się nawet w połowie.
Na początku gorszą frekwencję można było tłumaczyć okresem wakacyjnym, brakiem studentów czy słabym początkiem drużyny Probierza, która w czterech kolejkach wywalczyła tylko punkt. Wakacje się skończyły, studenci wrócili, pogoda jeszcze nie zniechęca do wyjścia z domu, a ceny biletów nie drenują budżetu. Liczba kibiców jednak ani drgnie. Wciąż utrzymuje się na podobnym poziomie, choć piłkarze nie przegrali od siedmiu spotkań, od dwóch miesięcy punktują najlepiej w lidze (razem z Rakowem zdobyli po 15 punktów), w ich meczach pada najwięcej goli, a stadiony są w pełni dostępne po miesiącach zamknięcia z powodu pandemii.
Wierzący, ale nie praktykujący?
Klub wzbogaca dni meczowe o wydarzenia związane z jubileuszem 115-lecia i 100-leciem pierwszego w historii mistrzostwa. Gdy nie przyjeżdża Lech, Legia czy Wisła, drugi najbardziej utytułowany klub piłkarski w mieście nie może wypełnić stadionu nawet w 50 procentach. Gdy Pasy klepały biedą i grały w III lidze na starym stadionie, piłkarze w pasiastych koszulkach przyciągali znacznie większe tłumy. Kiedyś w Internecie pojawił się komentarz, że kibice Cracovii są wierzący, ale nie praktykujący. Czy jest w tym ziarno prawdy?
– Moim zdaniem problemy leży w marazmie i braku planu. Taki plan ma Raków Częstochowa, który najpierw wszedł do ekstraklasy, potem spokojnie się utrzymał, a następnie zrobił wicemistrzostwo, zdobył Puchar Polski i Superpuchar. U nas był Puchar i Superpuchar, ale nie widać, by był to efekt obranej strategii. To za mało, by przyciągnąć nowe rzesze kibiców. Potrzeba regularności – uważa Tomasz Siemnieniec, były zawodnik i kierownik pierwszej drużyny Cracovii.
Jego zdaniem Pasy mają stałą bazę kibiców, która z racji starzenia się osób powoli się zmniejsza. Brakuje za to nowego pokolenia. – Na mecze chodzi wiele osób, które pamiętają chude lata i będą chodzić bez względu na wyniki. Dla młodych samo trwanie w ekstraklasie nie jest żadnym magnesem – kończy Siemieniec.