Śmiało można go porównać do Józefa Kałuży, ale nie jest ani tak obecny w świadomości kibiców, ani równie doceniony. 49 lat temu zmarł Adam Kowalski, wybitny hokeista, multisportowiec Cracovii.
Żył zaledwie 59 lat, ale w historii polskiego i krakowskiego sportu zapisał się złotymi głoskami. Jako hokeista (napastnik) zdobył z Cracovią trzy tytuły mistrza Polski, trzy razy reprezentował kraj na igrzyskach olimpijskich, wielokrotnie wyjeżdżał na mistrzostwa świata. Na koncie ma także mistrzostwo kraju w piłce ręcznej oraz wicemistrzostwa w koszykówce i piłce wodnej. Świetnie pływał. Cracovii wierny przed wojną i po niej – wrócił do klubu po sześciu latach niewoli w niemieckim obozie jenieckim Woldenberg. Tam wziął udział w olimpiadzie jenickiej w 1944 roku. Sześć lat poza taflą
– Po sześcioletnim pobycie w nim w roku ubiegłym stanąłem po raz pierwszy na lodzie. Jasnym jest, że po tak długiej przerwie nie mogłem od razu osiągnąć formy. Niestety pewna część sportowej prasy nie rozumiejąc mej sytuacji skrytykowała mnie wtedy mocno, zresztą nie tyle rzeczowo, co złośliwie. Wszystkim jest wiadomo, że osiągnięcie pełni formy nie może przyjść momentalnie, wymaga ono długiej i usilnej pracy. Obecnie jednak czuję się doskonale. W nadchodzącym sezonie letnim zamierzam grać szczypiórniaka, a w przyszłym sezonie zimowym postaram się dowieść wszystkim, że chwila mojego „wykończenia" sportowego jest jeszcze daleka" – mówił w 1946 roku na łamach "Echa Krakowa".
Dopiął swego, bo sukcesy w koszykówce, piłce wodnej i trzeci wyjazd na zimowe igrzyska przypadły już po II wojnie światowej. Prasa donosiła, że ma problemy z sercem. Fragment materiału "Echa Krakowa" ze stycznia 1948 roku:
"Z lekkiej łysiny — kurzy się niczym z samowara, gdyż mróz jest parostopniowy. Nic jednak nie wskazuje, żeby Roch był zmęczony.
Rzucamy pytanie: — Jak tam panie Rochu z kondycją?
— Doskonale! Jak pan widzi po tylu rundach, oddech normalny i prawie wcale nie czuję zmęczenia. To wszystko zrobił obóz! Ten wyśmiewany przez niektórych obóz w Dziekance.
— A jak tam z formą i przede wszystkim z pańskim sercem? Przecież pan był uznany za tak chorego w ubiegłym sezonie, że mógł pan paść martwy na lodzie?
— Hm!? „Uznany" byłem co prawda — ale czy to odpowiadało rzeczywistości — to dopiero pytanie! Przez cały sezon letni grałem w kosza, siatkę i szczypiórniaka i nigdy nie czułem się lepiej jak właśnie teraz".
Zawał serca
Zmarł nagle na zawał serca 9 grudnia 1971 roku, dziesięć dni przed 59 urodzinami. Do końca był nauczycielem III Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Kochanowskiego w Nowej Hucie, a także działaczem i sędzią. Jego pogrzeb odbył się 17 grudnia na cmentarzu Rakowickim. Szkoła zabroniła młodzieży uczestniczyć w pochówku, ale ta złamała zakaz i pojawiła się na uroczystości, za co później została zawieszona w prawach ucznia.
– Ojciec zabierał mnie na mecze hokeja w latach 50., ale Adama Kowalskiego nie pamiętam. Prawdopodobnie z racji jego krótkiego życia, ponieważ jego rówieśnika, Czesława Marchewczyka, znałem osobiście – mówi redaktor Andrzej Stanowski, emerytowany dziennikarz "Dziennika Polskiego" i "Gazety Krakowskiej".
Zaginiona tablica
Po latach Adam "Roch" Kowalski został patronem lodowiska za Halą Targową, przy ulicy Siedleckiego. Marta Białczyk, której wychowawcą w III LO był Kowalski, ufundowała plastikową tablicę, która zawisła na ogrodzeniu przy hali i przypominała o patronie. Pod koniec 2009 roku okazało się, że pamiątkowa tablica zaginęła i nie można jej znaleźć.
Odnalazła się, ale dziś nie jest szczególnie eksponowana, bo straciła już walory estetyczne. W 2021 roku przypada 50 rocznica śmierci "Rocha" Kowalskiego i 60-lecie otwarcia lodowiska. Może to być dobrą okazja, by przypomnieć o wielkim sportowcu Cracovii. Józef Kałuża, legenda sekcji piłkarskiej, ma swoją ulicę i pomnik pod stadionem. Niech Kowalski ma choć godną wielkości tablicę na lodowisku, któremu patronuje.