Po porażce ze Zniczem kibic Wisły może gorzko stwierdzić jak w pewnym memie: „Niby człowiek wiedział, a jednak się łudził”.
Jarosław Królewski, prezes Wisły Kraków: Cóż mógłbym odpowiedzieć na to pytanie... Zdecydowanie to nie jest start, który chcielibyśmy mieć na początek rundy, natomiast ona jest długa i dużo meczów przed nami. Pierwsza połowa zdecydowanie była poniżej naszych możliwości, w drugiej było trochę lepiej. Oby to był po prostu zły początek dobrego startu.
Trener dobę wcześniej mówił, że widzi w drużynie głód gry, ekscytację, energię. Na boisku, zwłaszcza przed przerwą, tego nie było.
Druga połowa była nieco lepsza. Wydaje mi się, że z każdym meczem będzie lepiej, za tydzień gramy kolejny, więc trzeba być optymistycznie nastawionym. Wiadomo, że dzisiaj jesteśmy niezadowoleni, bo u siebie powinniśmy wygrywać, a w kolejnych spotkaniach mamy trudnych rywali. Daleka droga przed nami, natomiast wszystko jest w naszych rękach, więc musimy wykonać swoją pracę. Marko Poletanović przeszedł testy kardiologiczne i wydolnościowe z których wyszło, że jest gotowy do gry przez 90 minut, więc myślę, że nas wzmocni za moment. Musimy szukać pozytywów, nie możemy jako zespół się załamywać, tylko wygrywać, zwłaszcza z rywalami, którzy są kandydatami do walki w barażach lub o bezpośredni awans.
Na trybunach zasiedli przedstawiciele kandydata na zostanie sponsorem głównym? Ma to być firma z branży lotniczej, o czym powiedział pan w rozmowie z „Dziennikiem Polskim”.
Nie będę komentował, bo zaraz będą kolejne teorie w tym temacie. Starajmy się teraz skupić na kolejnym meczu, który jest dla nas bardzo istotny. Zawodnicy przede wszystkim muszą podejść do tego bardzo ambicjonalnie, natomiast w drugiej połowie było widać, że się starali, ale niestety nie byliśmy skuteczni. Pomysł Znicza był taki, jakiego się spodziewaliśmy, do tego bardzo dobre wykonanie – trudno było nam się przebić przez obronę, a ich kontrataki były dość niebezpieczne.
Na jakim etapie są rozmowy z Wojciechem Kwietniem dotyczące przejęcia części udziałów w Wiśle?
Na razie temat jest zawieszony, bo Wojtek jest w Turcji, a ja dopiero co wróciłem z podróży. Będziemy informować, jeśli coś się zmieni w tym temacie.
W pierwszej połowie kibice z sektora C obrażali Zdzisława Kapkę, który w sponsorowanej przez Kwietnia Wieczystej jest dyrektorem sportowym. O co im chodziło? Nie brakuje teorii, że Kapka może stopować wejście Kwietnia do Wisły.
Wiecie, że Wisła Kraków to jest dobra telenowela, jeśli chodzi o różne tematy. Nie będę takich rzeczy komentował, myślę, że to jest zdecydowanie poza mną. Każdy ma swój rozum i powinien decydować zgodnie z tym, co ma w głowie, a Wisła nie powinna takiej decyzji wymuszać.
Jak rozmawia się z Wojciechem Kwietniem? Bardzo pan go chce w Wiśle?
Generalnie bardzo mocno zachęcam wszystkich do inwestycji w Wisłę Kraków – w sobotę też mieliśmy na stadionie ludzi, którzy potencjalnie są zainteresowani. Natomiast wiecie – to nie jest prosta sprawa. Wejście w piłkę nożną to nie jest związek na rok, czy coś w tym stylu, więc trzeba myśleć dużo szerzej. To jest bardzo odpowiedzialne, bo dotyczy całej społeczności i nie jest łatwo oddać część życia klubowi sportowemu. Prywatnie uważam, że Wojtek ma bardzo dobre przemyślenia na temat piłki nożnej i tego, co można zrobić w Krakowie. Generalnie mamy zgodność co do tego, jak to powinno wyglądać. Od strony administracyjnej, organizacyjnej, strukturalnej czy też pomysłu na to, co mogłoby być w przyszłości, nie ma pomiędzy nami rozbieżności odnośnie tego, co można z tym tematem zrobić. Natomiast ja bym na ten moment „zaparkował” ten temat na chwilę. Niech to się toczy w tle i zakończy pozytywnie. Jeśli się nie skończy pozytywnie, to trzeba też szukać innych rozwiązań, żeby Wisła mogła się wydostać z I ligi, bo to nie jest miejsce dla nas.
Dajecie sobie z panem Kwietniem jakiś termin, w którym wszystko się wyjaśni?
Nie chciałbym podawać daty, ale w tej rundzie to się wyjaśni w lewo lub prawo. To też jest ważne dla Wojtka, jakie będzie podejmował decyzje, gdy Wieczysta awansuje lub nie do wyższej ligi. Kolejny szczebel to jest zawsze jakieś zobowiązanie i ambicjonalnie człowiek będzie chciał utrzymać drużynę w I lidze. To jest spory wysiłek. Przed nami dużo fajnych, przełomowych decyzji. Bądźmy pokorni do momentu, kiedy pewne rzeczy faktycznie się wydarzą.
Jest pan gotów oddać swoje akcje, by Wojciech Kwiecień miał większość?
Możecie państwo być pewni, że znam przynajmniej kilka sposobów, aby zdarzyło się to w zasadzie w ciągu jednego dnia – nawet w kontekście całej transakcji. Nie będę przeszkodą i mówię to nie tylko w kontekście pana Kwietnia, tylko dowolnej dowolnej firmy czy sponsora, który będzie chciał wejść do Wisły. Nie będzie musiał wykupywać ode mnie akcji. Wystarczy, że dokapitalizuje spółkę po rozsądnej wycenie, która pozwoli mu mieć większość. Pomysł na współpracę z Wojtkiem miałem bardzo prosty. Jego inwestycja powinna być tylko i wyłącznie w pierwszą drużynę, bo każdy wie, że najbardziej interesuje go rozwój sportowy, drużyna, trofea. Z resztą jakoś sobie poradzimy. Dzięki temu moglibyśmy faktycznie zająć się tym, co najmniej dobrze nam idzie, bo inne tematy – lepiej lub gorzej – ale jednak posuwają się do przodu.
Rozmawiał i notował Michał Knura