Liga Europy. Gorąc zamiast gorącej atmosfery. Jaroch o Llapi: To było coś nowego

Bartosz Jaroch (z prawej), Kazimierz Moskal (po lewej stronie) fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Wisła nie zamierza bronić dwubramkowej zaliczki i w czwartek w Kosowie chce przypieczętować awans do II rundy eliminacji Ligi Europy. Tam na zwycięzcę dwumeczu czeka już Rapid Wiedeń.

Biała Gwiazda pojechała do Podujeva w środę. Po południu trener Kazimierz Moskal spotkał się z mediami i poprowadził przedmeczowy trening zespołu. W Kosowie Wisłę przywitał 36-stopniowy upał i nie inaczej będzie w czwartek, w dniu meczu.

Moskal: Nie są to warunki idealne

Gorąca atmosfera z Reymonta zostanie zastąpiona gorącym powietrzem. Nie są to warunki idealne rozgrywania takich spotkań. Taki mamy termin, taką godzinę, obie drużyny będą musiały się do tego dostosować – mówi trener Wisły, zastanawiając się, jak jego piłkarze zniosą te warunki.

Nastawia się, że będzie musiał dokonywać zmian, bo piłkarze mogą nie czuć się najlepiej w takiej pogodzie.


Spotkanie rozpocznie się o godz. 16:30, a wczesna pora spowodowana jest faktem, że obiekt w Podujevie nie posiada sztucznego oświetlenia. W Kosowie słońce zachodzi chwilę po godz. 20.

Wisła jedzie do Kosowa grać swoje

Wisła, jeszcze bez nowego napastnika Łukasza Zwolińskiego, który będzie mógł zostać zgłoszony dopiero w kolejnej rundzie europejskich rozgrywek, dalej nie będzie mogła skorzystać m. in. z Kacpra Dudy, Igora Łasickiego, Dawida Szota, czy Jesusa Alfaro. Nie zamierza jednak bronić dwubrakowej zaliczki. – Chciałbym, abyśmy grali swoje, pokusili się o strzelenie bramki, niezależnie, czy gramy u siebie, czy na wyjeździe – przekonuje Moskal.

Wiedzą więcej o rywalu

Bartosz Jaroch nie ukrywa, że po pierwszym meczu wiślacy wiedzą już więcej o rywalu, który przed spotkaniem przy Reymonta był wielką niewiadomą. – Mieliśmy przygotowaną analizę na temat Llapi, ale nie wiedzieliśmy, czego się po nich spodziewać. W pierwszej lidze zna się większość drużyn, większość zawodników i grają powtarzalnie. Tutaj było coś nowego, nowy bodziec – przyznaje zawodnik, który na początku przygotowań zmagał się jeszcze z problemami zdrowotnymi z poprzedniego sezonu i trenował indywidualnie. – Teraz jestem już w stu procetach zdrowy – uspokaja.

Boczny obrońca nie nie ukrywa, że każdy dzień treningów działa na korzyść drużyny. – Mamy nowy zespół, trenujemy inaczej i mamy nowe założenia. Poznajemy oczekiwania trenera – dodaje Jaroch.

Aktualności

Pokaż więcej