Sławomir Peszko trenerem Wieczystej. Zdradza kulisy

Sławomir Peszko prowadził zespół w dwóch meczach. Trzeci w sobotę fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

– Byłem bardzo zaskoczony. Wiem, jaką mamy jakość, ile osób chce awansować i że pójdą za mną w ogień – mówi Sławomir Peszko, wciąż tymczasowy trener trzecioligowej Wieczystej. W tym temacie raczej nic się nie zmieni do sobotniego meczu z Unią Tarnów.

38-latek z powodu kontuzji nie grał w piłkę od jesieni, a latem zdecydował o zakończeniu kariery. Zaangażował się w różne projekty (m.in. działa w branży mieszanych sztuk walki MMA), został też pracownikiem działu sportowego Wieczystej, z którą wywalczył awanse do IV i III ligi. 18 września, po zwolnieniu Macieja Musiała, niespodziewanie został pierwszym, tymczasowym trenerem zespołu. Wcześniej zdobył „papiery”. Kurs dla wybitnych piłkarzy zakończył uzyskaniem licencji UEFA A.

Nowy trener Wieczystej wciąż nie jest znany

– Dla mnie to była dziwna decyzja – mówi o pełnieniu nowej funkcji. – Uczestniczyłem we wszystkich rozmowach, gdy szukano trenera. Nie do końca udało się porozumieć z kandydatami. Zapytano mnie, czy nie wskrzesiłbym w drużynie pozytywnego nastawienia choć przed kolejnym meczem, skoro mam uprawnienia – wspomina.

Nie kryje, że bił się z myślami. Jeszcze niedawno był kolegą z szatni wielu obecnych piłkarzy Żółto-czarnych. – Wiem, co z nimi robiłem na boisku i poza nim, a teraz mam ich ustawiać i trenować... Z racji bardzo dobrych relacji z prezesem, powiedziałem, że to biorę, ale by nadal prowadzili rozmowy z trenerami. Jestem pracownikiem klubu, więc zostanę – mówi.

Sławomir Peszko przeżywa spotkania przy linii

Fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl
Fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Peszko prowadził drużynę w wygranym 1:0 meczu ligowym w Ostrowcu Świętokrzyskim i w Pucharze Polski przeciwko Piastowi Gliwice, gdy 4:0 zwyciężyła drużyna z ekstraklasy. We wtorek wystawił wielu rezerwowych. Po pierwsze, by mieli rytm meczowy i dostali sygnał, że liczy na nich także w III lidze. Po drugie, dla krakowskiego klubu priorytetem jest awans do II ligi, więc kluczowi gracze odpoczywali.

Trenera zabolała wysoka porażka. Piast dysponował większą jakością, ale gospodarze ułatwiali im zdobywanie bramek. – Bardzo przeżywam te mecze, choć wiem, że nie mam wpływu. Próbuję korygować, ale z daleka nie wszystko słychać. Ile tylko mogę, staram się przekazywać im pozytywne nastawienie, by sprzedali to, co mają najlepsze. Skoro pracujesz cały tydzień, to dlaczego nie masz wykorzystać umiejętności w czasie meczu? – pyta.

Sławomir Peszko: Z większością jestem na koleżeńskiej stopie

Ma świadomość, że nie jest jeszcze wybitnym fachowcem, ale ma sztab, który zwróci uwagę na niuanse taktyczne i pomoże przygotować trening. Większość podopiecznych zwraca się do niego po imieniu lub używając pseudonimu. W czasie zajęć słychać jednak słowo „trener”. Peszko czuje, że piłkarze pójdą za nim w ogień.

– Jeszcze niedawno byłem w szatni i z większością jestem na koleżeńskiej stopie. Wiem, jak budować w nich entuzjazm i wolę walki, jak przywrócić im charakter do ambitnej gry w III lidze. Właśnie tym wygrywa się tę ligę. Jeżeli dołożą to do tego, co mają w głowach i nogach, to jestem spokojny – kończy.