Wisła Płock wygrała dopiero pierwszy wyjazdowy mecz z rywalem z górnej połowy tabeli. Choć spóźniła się na stadion i pierwsza straciła gola, zwyciężyła przy Reymonta 3:1 i obroniła trzecie miejsce.
Podopieczni Mariusza Jopa zagrali słabo i skończyli trwającą sześć meczów serię bez porażki. Przeważali, ale bramkarz Nafciarzy pracował dość spokojnie, a gdy tylko mógł kradł sekundy, co irytowało ponad 30 tysięcy kibiców. Gospodarze zepsuli sobie i fanom majówkę poprzez postawę w obronie. Drużyna aspirująca do ekstraklasy nie może rozdawać u siebie takich prezentów. Można było odnieść wrażenie, że niektórzy pomylili Wisły, dla których grają. Goście dotarli na stadion nieco ponad godzinę przed pierwszym gwizdkiem, ale poślizg i pierwszy stracony gol nie przeszkodził im w zdobyciu ważnych trzech punktów.
Ich trener zrezygnował z wysokiego zawodnika w środku pola i postawił na duet Kacper Duda – James Igbekeme, sadzając na ławce Marka Poletanovicia. Do ataku, po trzech meczach w roli wchodzącego z ławki, wrócił Łukasz Zwoliński, który zastąpił Jesusa Alfaro, ale nadal się nie przełamał i na bramkę czeka od listopada. Dzięki tej korekcie Angel Rodado został cofnięty i mógł operować za plecami napastnika, jak przez większość sezonu. Szkoleniowiec gości zmienił tylko jednego gracza – do obrony wrócił reprezentant Wysp Owczych Andrias Edmundsson i był jednym z filarów zespołu.
Od 1:0 do 1:2
Początek należał do Nafciarzy. Patryk Letkiewicz wyszedł z bramki i uprzedził Ibana Salvadora, a po niedokładnym podaniu Angela Baeny do obrony zagrożenie oddalił Rafał Mikulec. Biała Gwiazda nie pozwoliła, by trwało to długo i przejęła stery. Nękała rywali po rzutach rożnych, po wyrzucie z autu. W 13. minucie objęła prowadzenia po pewnie wykorzystanym rzucie karnym przez Rodado. Przewinił Jorge Jimenez, który ściągał Mikulca, gdy został ośmieszony przerzuceniem piłki. Krakowianie cieszyli się prowadzeniem... nieco ponad minutę. Salvador mocno stał na nogach, na lewej stronie wymanewrował Bartosza Jarocha i zagrał do Gleba Kuczki. Białorusin z polskim obywatelstwem uprzedził Mikulca i uderzył lekko, ale wystarczyło to, by zaskoczyć nieporadnego bramkarza. 20-latek popełnił kolejny poważny błąd w ostatnich tygodniach, piłka przeleciała mu pod pachą. Nie był to ostatni „babol” krakowian. Po 20 mniej interesujących minutach Jaroch stracił futbolówkę przy wyprowadzaniu akcji na własnej połowie na rzecz Łukasza Sekulskiego, a kapitan wziął sprawy w swoje ręce i trafił z ostrego kąta.
Nieudane próby i gol na sam koniec
Po przerwie Biała Gwiazda mocno naciskała, ale jeden wypad drużyny z Mazowsza o mało co nie skończył się trzecią bramką. Nafciarze byli świetnie zorganizowani w defensywie, ale pokazali, że trzeba na nich uważać. Poletanović krótko po wejściu mógł mieć asystę po zagraniu z rożnego. Do strzału doszedł Rodado, jednak świetną paradą popisał się Bartłomiej Gradecki. Pewnie złapał piłkę po próbie Dudy z kilkunastu metrów. Akcja wiślaków była przednia, ale finalizacja bardzo słaba.
W doliczonym czasie krakowianie bardzo się otworzyli, chcąc wyrównać rzutem na taśmę. W takich sytuacjach często zdarza się, że traci się kolejnego gola. I tak się stało w piątej doliczonej minucie. Tamas Kiss nie utrzymał piłki i emocje się skończyły. Krystian Pomorski podał do Kuczki, który skompletował dublet.
Bramki: Rodado (13., karny) – Kuczko (14., 90.), Sekulski (38.).
Wisła K: Letkiewicz – Jaroch, Uryga, Łasicki, Mikulec – Duda, Igbekeme – Baena (78. Kiss), Rodado, Duarte (78. Alfaro) – Zwoliński (65. Poletanović).
Wisła P: Gradecki – Haglind-Sangre, Mijusković, Edmundsson – Kuczko, Pacheco (78. Pomorski), Kun (90. Hiszpański), Jimenez (72. Bosnjak), Nastić (90. Szymański) – Salvador, Sekulski (78. Al-Hamawi).
Żółte kartki: Mikulec – Nastić, Edmundsson, Sekulski.
Sędziował Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).