Trzeba wiedzieć, kiedy zejść z boiska... ukaranym

Wiktor Biedrzycki fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Wiktor Biedrzycki wiedział, że i tak nie będzie mógł zagrać przeciwko byłej drużynie, dlatego w Siedlcach bardzo chciał obejrzeć czwartą żółtą kartkę. To nic nowego i szokującego, ale pokazuje, że także w zarządzaniu napomnieniami przydaje się taktyka.

W sobotę wiślacy wygrali, po raz pierwszy od grudnia, dwa ligowe mecze z rzędu. W 2024 roku nie udało się im to ani po wodzą Alberta Rude, ani Kazimierza Moskala. Zalążek dłuższej serii, na którą teraz bardzo liczą, znów udało im się stworzyć pod wodzą Mariusza Jopa.

– Źle weszliśmy w mecz, trochę bojaźliwie. Graliśmy długą piłkę, zamiast spokojnie rozgrywać od tyłu. Cieszę się, że po stracie bramki pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną. Może przydał nam się zimny prysznic, żebyśmy się szybciej obudzili, i później wyglądało to coraz lepiej – mówi przed klubową kamerą lewy obrońca Rafał Mikulec, który strzelił gole na 1:1 i 1:2. – Był to w naszym wykonaniu bardzo ofensywny mecz. Trener oczekuje ode mnie, bym jak najczęściej podłączał się do akcji. Cieszę się, że byłem w tym miejscu i zdobyłem bramki – dodał lewy obrońca.

Zarządzanie kartkami i pauzami

W sobotę wiślaków czeka mecz 1/16 Pucharu Polski, który odbędzie się na stadionie rywala – Siarki Tarnobrzeg. Z kolei w następny piątek, 18 października, na Reymonta przyjedzie niepokonany już lider I ligi (w niedzielę uległ u siebie Zniczowi Pruszków) Bruk-Bet Termalica Nieciecza. To była drużyna Wiktora Biedrzyckiego, który w Siedlcach zastąpił w wyjściowym składzie kapitana Alana Urygę. W umowie transferowej pomiędzy Bruk-Betem i Wisłą pojawił się zapis, który wyklucza grę środkowego obrońcy w tym spotkaniu, dlatego trener Jop chciał uniknąć sytuacji, że na trudne spotkanie wypadnie mu dwóch środkowych obrońców. Przed wyjazdem do Sidlec trzy napomnienia na koncie miał także Alan Uryga, kapitan drużyny, i istniało duże ryzyko, że dostanie kolejną i będzie musiał pauzować.

Tak się złożyło, że trzy kartki uzbierał wcześniej także Biedrzycki i w drugiej połowie spotkania z Pogonią z premedytacją zaczepił zawodnika gospodarzy na środku boiska, by sędzia wymierzył mu karę. Takie przewinienie nie zaszkodziło drużynie, bo Pogoń była daleko od bramki Wisły. Co najważniejsze dla zawodnika i zespołu, w ten sposób odpokutuje nadmierną liczbę napomnień w spotkaniu, w którym i tak nie mógł być brany pod uwagę. Wcześniej otrzymywał żółte kartki w spotkaniach z Ruchem Chorzów i Arką Gdynia (dwie, w konsekwencji czerwona).