– Daliśmy świetne widowisko, dużo emocji. Zawodnikom i kibicom należą się słowa uznania – mówił po absolutnej dominacji i zwycięstwie 5:0 z Ruchem Chorzów Mariusz Jop.
To było wielkie święto futbolu na Stadionie Śląskim. Na trybunach zasiadło ponad 53 tys. kibiców, z czego ponad 20 tys. fanów Wisły, którzy zajęli sektory za jedną z bramek. Po meczu długo fetowali zwycięstwo z piłkarzami - niemal jak po finale Pucharu Polski w Warszawie.
– Ta oprawa bardziej przypominała mi mecze reprezentacji, niż mecze ligowe. Rzadko zdarza się rozgrywać mecze ligowe w takiej atmosferze – komentował trener Wisły.
Zaskoczyli Ruch
Jop nie ukrywał, że jego drużyna kontrolowała całe spotkanie i przestój pojawił się dopiero w końcówce, kiedy Ruch doszedł do sytuacji. – Byliśmy bardzo groźni w każdym ataku – przyznawał – Było widać korekty, które wdrożyliśmy po ostatnim spotkaniu ze Zniczem. Dużo szybciej operowaliśmy piłką.
Stwierdził też, że udało mu się zaskoczyć rywala ustawieniem zespołu.
– Pierwsze akcje nie ułożyły się dla nas dobrze. Już po pierwszym rzucie rożnym Wisła zdobyła gola. Po drugim uszło z nas powietrze. Próbowaliśmy coś działać po przerwie, ale gdy Wisła zdobyła czwartą bramkę, to było już ciężko – komentował opiekun Ruchu Dawid Szulczek.
Wielki Rodado
Nastroje kibiców i piłkarzy Wisły były więc zgoła odmienne niż po poprzednim spotkaniu ze Zniczem, w którym Biała Gwiazda zawiodła. Na Stadionie Śląskim w wielkim stylu wrócił Angel Rodado, krytykowany po pierwszym meczu. Strzelił hat-tricka i zanotował asystę. Bardzo udane spotkanie rozegrał też Federico Duarte, dotychczas głównie rezerwowy, ale tym występem zbliżył się do wyjściowego składu również w kolejnym spotkaniu z Arką.
– Cieszę się, że Angel wrócił z bramkami, z bardzo dobrą grą. Przed meczem mówiłem, że jak zespół będzie grał dobrze, to jemu będzie też łatwiej o bramki i asysty. Dzisiaj cały zespół zagrał na wysokim poziomie – przyznawał Jop.
Ruch – Wisła. Dobili rywala
Wisła rozpoczęła od mocnego uderzenia, bo już pierwszy rzut rożny w 4. minucie przyniósł gola Mariusza Kutwy. – Potem nie cofnęliśmy się, kontynuowaliśmy naszą dobrą grę. Szybka bramka w drugiej połowie trochę ostudziła gospodarzy, którzy próbowali zmienić losy spotkania – dodawał Jop.
Stałe fragmenty dobrze egzekwował Marko Poletanović, który zagrał pierwszy mecz po powrocie do Wisły. Opiekun Białej Gwiazdy nie ukrywał, że wniósł dużą jakość do zespołu i przyspieszał grę. – Gra szybko, na jeden, dwa kontakty. Tego nam brakowało – podkreślał.
Lód nie będzie potrzebny
Chociaż wysokie, widowiskowe zwycięstwo i przy wyjątkowej atmosferze, waży w końcowym rozrachunku tyle, co każde inne w pierwszej lidze. – Nie jest potrzebne chłodzenie głów piłkarzy. Lód się przyda, ale żeby była szybsza regeneracja, ale na głowę absolutnie nie widzę takiej potrzeby – ucinał trener Wisły.
Szulczek: Przeżyliśmy koszmar
- Wszyscy stanęli na wysokości zadania – kibice, organizatorzy, ale my tego niestety nie zrobiliśmy. Przeżyliśmy koszmar, dzisiaj nic nam nie wychodziło. Wszyscy widzą, jakie mamy nastroje. To pierwsze punkty, które straciliśmy za mojej kadencji na stadionie Śląskim – komentował trener Ruchu Chorzów. Zapowiedział, że po takim meczu w składzie zespołu na pewno zajdą zmiany.